Mrok staje się popularny... my jednak zawsze go odczuwaliśmy.
Wracając do tematu: może zacznijmy od tego, że korzenie emo sięgają wrednego, wrzaskliwego hardcore'u z wczesnych lat 80. I że sami twórcy tego nurtu wkurzali się, gdy MTV przypięło im łatkę "emocore". To znaczy, że emo powinno być bliżej do punka niż do dresiarza. Niestety, kiedy dzisiaj widzę emodzieciaczki z kastetami na klamrach od pasków, albo emo/scene dziewczynki nie różniące się wiele od plastików, to smutek i głucha pustka zalega w mym sercu, a ręka sama po żyletkę sięga
Offline
Emo z subkultury mającej swoje zasady, zmieniło się w jakąś dziwną modę.
Mam nadzieję, że z gotami, czy metalowcami się tak nie stanie.
Bo o punków można być spokojnym.
Offline
Goci bardzo powoli zaczynają się staczać(nie wiem, czy w praktyce coś to zmieni) - wszystko przez tłajlajt. Pozornie nie ma on nic z gotykiem wspólnego, ale dzieciaki wchłaniają to i próbują jak zwykle być fajni na swój sposób. Całkiem niedawno (nie wiem jak jest teraz, nie kupuję ) były w bravo ćwieki i koronki, mroczne makijaże i inne pierdoły, których nie powstydziło by się B2B(które też wzniosło się na tej fali). I tak powstają kindergoci... czy też może raczej kindergotki.
To jeszcze nie plaga, jak z emosami, na szczęście.
Dopóki ludzie będą odróżniali wersję "kinder" od tej normalnej, będzie dobrze
"Kocham cię", wyszeptał. Jej serce waliło jak szalone gdy wrzucał je do słoika z formaliną.
Paint the man, cut the lines. Paint the man, cut the lines...
Offline
To nie chodzi o to czy coś jest różowe, czy nie.
Chodzi o to, żeby na siłę coś robić, bo to coś jest trendy. :blood:
Offline
Apogee napisał:
Bo o punków można być spokojnym.
Akurat bym się nie zgodził. Większość tzw. punków w dzisiejszych czasach ma bladego pojęcia, o co właściwie chodzi w byciu punkiem... Imponuje im bycie odszczepieńcami, manifestowanie swojej inności, burdy i włóczenie się stadami po mieście. Od dresiarzy różnią się tylko ubiorem i światopoglądem.
Co ciekawe, u nas na Tarchominie mamy jakiś rezerwat starych punków. Do baru nad Wisłą, gdzie pracowałem, przychodził kiedyś bliski kumpel, wręcz nieoficjalny menedżer Sexbomby, grała u nas Apteka, a cały kolektyw starej punkowej gwardii omawiał plany nagrania czegoś nowego we wspólnym składzie... Inna sprawa, że mimo wszechobecnej dresiarni mamy tu jednak jakąś taką oazę alternatywy - ilość glanów na mieszkańca jest wyższa niż w innych dzielnicach Warszawy A z lokalnej młodzieży wyrosną jeszcze porządne mroczniaki... Jasne, pełno jest emodzieciarni, ale kręci się też sporo narybku metalowego i gotyckiego. A stare pokolenie punków może jednak wychowa swoją młodzież jak trzeba
O, mamy też sporo wannabe rastamanów. W sensie naprawdę rasta, a nie trawożernych drechów...
Offline
Ja nie chcę mieć nic wspólnego z emo, nigdy, przenigdy. Złe wspomnienia.
Jestem bardzo tolerancyjna (... ) Ale tych EMO-POZERÓW mogłabym spalić.
Offline
Ja do emo-pozerów jestem przyzwyczajona.
Ale takich gotów-pozerów czy metalów-pozerów bym nie zniosła. Może dlatego, że w gotyku i metalu jest co ratować, a emo jest tak bezmyślnie kopiowane bez sensu, że naprawdę nie da się z tym nic zrobić.
Offline
Lubię myślec, że najpierw byłam ja, a potem było emo.
Jakoś tak przed rokiem 2004-2005 o emo było cicho, nikt o tym nie mówił. I potem, nagle, w internecie natrafiłam na opis emo i stwierdziłąm: kurcze, oni piszą o mnie. I styl ubierania się zgadza i charakter
To, co znają dzisiejsze dzieciaki, to trzecia albo i czwarta fala emo. coś, co narodziło się w internecie, klasyczne emo plus duża domieszka japońskich inspiracji. A potem złapały się za to rosjanki, dodały swoje trzy grosze i mamy scene.
Do emo nic nie mam. Styl bardzo mi się podoba, chociaż w tej stonowanej wersji, nie lubię panienek, które już nie bardzo wiedzą, co mają na siebie włożyc.
Muzyką nigdy się nie zainteresowałam.
Co do depresji: fajna nie jest, ale każdy może ją miec. Podobnie z cięciem się: moje badania nie wykazały, by istniało jakiekolwiek powiązanie miedzy subkulturą do której się należy a tym. czy człowiek się tnie, czy nie.
A jakim cudem emo wskoczyło do mainstreamu, naprawdę nie wiem, ale jakimś cudem złagodzone emo stało się stylem obowiązującym w sklepach z ubraniami dla dzieci i na polskiej ulicy (trampki, rurki, grzywka na skos, tuniki w paski).
Offline
To, że emo się "stoczyło", nie znaczy że trzeba po nim jeździć 24 godziny na dobę. Osobiście uważam, że ta subkultura miała spory potencjał. I gdyby cofnąć ją o te dziesięć lat, sięgnąć może nie od razu do korzeni, ale do "pnia", dałoby się coś z niej jeszcze wykrzesać.
Poczekajcie, emopozerskie i scene'owe dzieciaki zbliżą się jeszcze do dresiarni, zostaną wchłonięte, a z przyzwoitych resztek może da się ulepić nowe emo. Niekoniecznie pod tą samą nazwą.
Przecież dziesięć lat temu emo słuchali nie popu, tylko alternatywnego rocka...
Offline
Też myślę, że takie jechanie po kimś bez przerwy jest po prostu chamskie.
Jednak po tym wszystkim co przeczytałam mogę odnieść się do tytułu tego wątku.
Emo kiedyś było subkulturą, która miała potencjał jak zauważył Bruxist, dzisiaj prawdziwego emo już nie ma. (a jeśli jest to zapewne niewiele) Są tylko pozerzy, którzy sami przyszyli sobie łatkę emo, bo chcieli pokazać jacy są zajebiście alternatywni.
Choć z drugiej strony każda subkultura ewoluuje.. być może emo poszło ścieżką, dzięki której stoczyło się na samo dno.
Może dlatego, że nikt nie bronił emo. Takie nazywanie kogoś pozerem widocznie nie dało oczekiwanych efektów.
Mnie kiedyś taki jeden tru koleś zaczepił na koncercie i zapytał się mnie czy znam Metallicę, Iron Maiden, Slayera itd. powiedziałam mu, że wiem, że w Metallice gra Kirk Hammett, i że znam ze słyszenia Iron Maiden. On zaczął coś gadać, że jestem kindermetalem i że, powinnam zacząć tego słuchać itd. Nawet nie wiecie jak wtedy zrobiło mi się przykro. Tak właściwie myślę o tym do dziś, choć to było 2 lata temu. Z jednej strony mógł sobie tak o mnie pomyśleć, bo powiedziałam, że słucham Nightwisha (a przecież NW to według tych tru zespół dla kindermetali), a z drugiej to narzucanie komuś gustów muzycznych. Nie mogę się doczekać aż pójdę do liceum, bo teraz to na forach np. Rammstein czy Paradise Lost wstyd jest się przyznać do tego, że ma się 15 lat jeśli są tam nawet tacy po 30 lat. Cały czas boję się tego, że zaszufladkują mnie tylko ze względu na wiek. A to forum jest inne i dlatego lubię tutaj tak pisać.
Może i było to powiązane z emo, ale jednak sorry za offtop.
Offline
Coś sobie właśnie uświadomiłem: w przypadku emo rozwój zatoczył już prawie pełne koło.
Zaczęło się wśród punków i hardcorowców, czyli generalnie: w nizinach społecznych z pretensjami do bycia oryginalnymi i inteligentnymi. Potem, z drugą falą, poziom społeczny poszedł w górę: emo było klimatem dla przewrażliwionych młodych inteligentów z klasy średniej. Obecny nurt wraca do nizin społecznych z równoczesną utratą elementu intelektualnego - czyli równają do dresiarstwa. Z nizin do nizin, tylko przesłanie inne.
Czekajmy na zmianę przesłania - i może będzie powrót do korzeni
Offline